• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

I stand Alone

Moje schizy...chyba. O ile będzie mi się tu chciało takie bzdury pisać:>

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Kategorie postów

  • bzdury (11)
  • filozoficzne (20)
  • moje schizy (38)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2015
  • Listopad 2014
  • Październik 2014
  • Czerwiec 2014
  • Maj 2014
  • Kwiecień 2014
  • Marzec 2014
  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2013
  • Listopad 2013
  • Wrzesień 2013
  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Kwiecień 2011
  • Styczeń 2011
  • Styczeń 2010
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Kwiecień 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007

Archiwum wrzesień 2007

< 1 2 >

marzenia czy związek z rozsądku?

    Jak osiągnęłam jakiś tam wiek, mama zaczęłą rozmawiać ze mną na nowe tematy, dotyczące miłości, małżeństwa, itp... Obserwowałam ludzi, ją i siebie. Zaczęłam się zastanawiać co lepiej wybrać... Związek z rozsądku czy wieczne oczekiwania na miłość w samotności?

    Zawsze byłam przekonana i chyba nadal jestem, że najwazniejsze są uczucia. Po ostatnim związku już definitywnie obiecałam sobie, że bez miłości się absolutnie z nikim znów nie zwiążę (a niestety trudno u mnie o to uczucie).

    Patrząc na życie i pary małżeńskie wszędzie widać, że tej miłości nie widać! U niektórych była na początku na chwile, ale zagubiła się w monotoni życia, zastąpiły ją rozczarowania i kłótnie. Niektórzy pobrali się z rozsądku lub przymusu i jakoś im się układa (lub nie). Mają stabilizacje, dom rodzinę, żyją sobie spokojnie. Prawdziwych par, z poematów, wierszy, i innych tworów natchnionych poetów jest tak na prawdę bardzo niewiele, o ile w ogóle istnieją.

    Mam przykład w domu, jak należy nie robić. No ale każdy uczy się na swoich błędach i wątpie żebym zrobiła tak jak radzi mi mama. Mimo, że widzę co z tego potem może wyniknąć...
Mama była bardzo wymagająca co do facetów. Miała mnóstwo propozycji od porządnych ludzi, z którymi mogła by sobie normalnie ułożyć życie. No ale za bardzo wybrzydzała w tym czasie jak jej koleżanki wychodziły za mąż i rodziły dzieci... Skończyły się studia, zaczęła praca, znikneli młodzi adoratorzy, pojawili się napaleni mężowie i jakieś odrzuty społeczne. A ona nadal ze swoimi idealnymi wyobrażeniami marzyła o księciu z bajki. Doszło do tego, że do dziś nie wie co znaczy być szczęśliwą przy mężczyźnie... (choć twierdzi, że na chwile było jej dobrze z moim ojcem). Teraz sobie włosy z głowy rwie, że nie została z Tadkiem, Piotrkiem, czy kimś tam innym... Teraz przyznaje racje koleżankom, które w panice na siłę łapały porządnych mężów na studiach... Teraz uważa, że czekać na miłość można, ale nie samej, a w jakimś układzie małżeńskim. Bo samej jest zbyt ciężko...

    Czy miłość to mrzonka? Chwilowy proces chemiczny towarzyszący hormonom wywołującym popęd seksualny w celu reprodukcji? czy warto na nią całe życie czekać i się nie doczekać?
Bezpieczniej będzie to robić spokojnie w jakimś związku, żyć normalnie i marzyć po cichu. Może się kiedyś znajdzie, a jak nie to może się zapomni o marzeniach dzięki stabilizacji i przyzwyczajeniu.

    Zastanawiam się czy nie będę kiedyś musiała schowac dumy i marzeń do kieszeni i związać się z kimś z rozsądku... Z kimś kto będzie po prostu dobrym mężem i ojcem... Obym nie znalazła się w takiej sytuacji! Niestety znając mnie wszystko na to wskazuje, bo jakoś nie potrafię się zakochać :(. Na domiar złego w mojej rodzinie sporo było takich jak moja mama i ja. Pięknych i samotnych, marzących o idealnej miłości...

    Jakie to smutne...

    Chciałabym znaleść się w gronie niewielu szczęśliwców, którzy odnaleźli swoją drugą połówkę i przez całe życie czują do siebie to wspaniałe uczucie. Bo czy to nie jest naszym celem?
Jak będe brała ślub, to chociaż w tym dniu chciałabym czuć szaleńczą miłość i bezgraniczne szczęście przy przyszłym mężu. Czy kiedyś zaznam czegoś tak pięknego?
Sobie i Wam wszystkim z całego serca tego życzę!

I Stand Alone

 

25 września 2007   Komentarze (1)
filozoficzne  

moja historia wiary

    W ostatniej notce pisałam o religii, pisałam też, że po napisaniu tej pracy straciłam wiarę. Obiecałam również, że napiszę moją historię. 

    Jestem osobą bardzo otwarta na wiedzę różnego typu, zawsze ciekawiły mnie rzeczy niezwykłe. Jako dziecko byłam bardzo związana z Bogiem, widziałam nawet czasem kawałki nieba, czy słyszałam śpiew aniołów... Raz nawet odwiedził mnie anioł, chyba nie musze pisać, że było to niezwykłe zdarzenie... Chodziło o zawarcie przyjaźni z Bogiem, (2 tyg wczesniej modlilismy się o to na rekolekcjach). I oto przybył, jasny, wielki, ciepły, wspaniały wysłannik Boga, który chce sie ze mna przyjaźnić... Taaak to było niesamowite. Od tamtej pory nie miałam Boga, Pana, itd...miałam Przyjaciela:). I było mi z tym mega dobrze, żyliśmy sobie w zgodzie, ja byłam dobrym człowiekiem a On spełniał każdą moją prośbę. Na prawdę! Czasem o coś poprosiłam i otrzymywałam to niemal natychmiast... Często ogarniało mnie wtedy "bezgraniczne szczęście" bez powodu i ogólnie mi się powodziło. Nie czułam sie samotna bo miałam Jego, nie bałam się bo wiedziałam, że czuwa nade mną...

    Dorastałam, docierała do mnie nowa wiedza, interesowałam się coraz bardziej psychotroniką, potęgą podświadomości, buntowałam sie przeciw klerowi, miałam wielu znajomych ateistów no i na koniec zainteresowanie neurofizjologią... Ambicja by połączyć naukę z parapsychologią, by to wytłumaczyć, by inni też spostrzegli wspaniałość możliwośći naszego umysłu... Wszystko to spowodowało, że coraz bardziej oddalałam się od Boga. Po napisaniu tej pracy było apogeum mojej nie-wiary.

    Jednak nie trwało to długo. Potwierdziły się słowa z mojej pracy; człowiek potrzebuje wierzyć. Było mi źle bez tego. Ale nie łatwo było znów zacząć...Choć mi się udało odnowić w jakimś stopniu przyjaźń z Bogiem, to nie wyglada to tak samo...bo wciąż pozostało zwątpienie gdzieś w środku i ciągle nurtujące mnie pytanie: Czy mechanizmy w mózgu odpowiedzialne za odczuwanie wrażań mistycznych są stworzone przez Boga by Go odczuwać, czy czujemy to ponieważ akurat takie mechanizmy wykształciły sie w drodze ewolucji?...

    Jako przyszły naukowiec potrafie wytłumaczyć wiele rzeczy z zakresu psychotroniki czy religii. Doszłam jednak do wniosku, że nie jest w sumie ważne jak i dlaczego (choć mnie to ciekawi;)), ale ważne jest to, że jesteśmy w stanie robić i czuć pewne rzeczy, niesamowite, interesujące i zadziwiające...i na tym należy się skupić. Nauczyć je osiągać (wszystko jedno jakim sposobem i jaką drogą) i cieszyć się idącą za tym przyjemnościa... Umysł ludzki, wiara ma ogromną, niewyobrażalna siłe i należy z niej korzystać.

 

I Stand Alone 

 

14 września 2007   Komentarze (5)
filozoficzne  

religia a biologia cz.2

*

Religia od początku istnienia odgrywała ważną rolę w życiu ludzi. Chociaż przez wielu wybitnych socjologów i naukowców uznawana jest za iluzję, jest ona niezbędna do życia człowieka. Wiara to najsilniejsza ludzka broń przed własnymi słabościami i przed pytaniami, na które nauka jeszcze nie zna odpowiedzi.

           Istota ludzka obdarzona jest rozumem i najbardziej rozwiniętym mózgiem wśród wszystkich ziemskich istot żywych. Nasze zmysły i niezwykle rozwinięta kora asocjacyjna zmuszają nas do szukania prawdy o naszym pochodzeniu, sensie i celu istnienia. Oprócz tej ciekawości ludzie odczuwają także strach przed nieznanym i jako istoty społeczne przed samotnością. Mają potrzebę wiary w istoty wyższe, które miałyby w jakiś sposób ingerować w ich życie. Liczą na nagrodę w późniejszym życiu i obawiają się kar. Takie a nie inne postrzeganie świata znacznie ułatwia nań egzystencję i wiele tłumaczy. Chociaż tłumaczenia te są często absurdalne mogą wydawać się nierealne a nawet bywają już obalone przez naukę, przyjmuje się je by mieć spokój i osiągnąć w jakimś sensie spełnienie. H. L. Mencken mówi, że „najpowszechniejszym ze wszystkich szaleństw jest żarliwa wiara w to, co w oczywisty sposób nie jest prawdą. Jest to główne zajęcie ludzkości". Dla psychologa stanowi to zagadkę. Według mnie większość osób przeraża pustka na jaką mogą trafić odrzuciwszy wiarę, dlatego przyjmują panujące dogmaty.

Bóg jest lekarstwem na samotność, ponieważ jest zawsze i wszędzie. Ludzie czują się bezpiecznie i szukają w nim oparcia w ciężkich chwilach. Wolą zwrócić się do jakiejś wcześniej uznanej siły niż samemu rozwiązać swój problem, stawić mu czoło, odnaleźć w sobie siłę do pokonania przeciwności losu. To naturalne, ponieważ każdy żywy organizm wybiera instynktownie najłatwiejszą i najbardziej korzystną z możliwych dróg. Dzięki religii w pewien sposób ludzie ułatwiają sobie życie.

Na przestrzeni wieków ludzie byli świadkami wielu zdarzeń, których nie potrafili wyjaśnić, nazywali je cudami i przypisywali bogom. Wraz z postępem naukowym wiele dawniej uważanych za niezwykłych zdarzeń stało się możliwych a wręcz oczywistych. Nasza wiedza sięga coraz dalej coraz to szerszych dziedzin, zarówno fizycznych jak kosmos, mikro świat czy genetyka oraz metafizycznych jak psychotronika. Widząc sprzeczności religii z nauką niektórzy ludzie zaczynają wątpić w słuszność ich wiary. Popularne stało się w ostatnich czasach pojęcie sekularyzacji, czyli zmniejszanie się znaczenia religii. Jednak większość ludzi nie potrafi całkowicie jej odrzucić, więc szuka nowej drogi, która pomoże im żyć w najwygodniejszy sposób i w miarę przystępnie wyjaśnić sens istnienia oraz osiągnąć spełnienie duchowe. Zaczęły więc powstawać nowe ruchy religijne. Nieoficjalne, niezwykłe, inne, nie będące bezosobowymi ogromnymi organizacjami, pomagające przezwyciężyć poczucie alienacji i dające pociechę. Tym samym przyciągające coraz większą liczbę członków.

Nasuwa się pytanie: co z ludźmi, którzy nie potrafią odnaleźć się w żadnej z religii? Jest przecież na świecie wielu ateistów. Jak oni sobie radzą z rzeczywistością i gdzie się podziały ich potrzeby do wiary? Kwestie religii i wiary ciekawią wielu naukowców. Najnowsze badania z dziedziny genetyki molekularnej wyjaśniają, dlaczego jedni ludzie są bardziej uduchowieni od innych. Dr Dean Hamer, Amerykański pracownik National Cancer Institute twierdzi, że wyselekcjonował gen odpowiadający za wiarę w Boga!

Około dwóch tysięcy kobiet i mężczyzn przystąpiło do rozwiązywania testu badającego poziom duchowości, a więc np. zatracanie się w modlitwie, poczucie łączności z Bogiem, wiarę w rzeczy niewytłumaczalne, itp. Okazało się, że Ci o najwyższej duchowości posiadają specjalną odmianę genu, nazwaną VMAT2. Gen ów bierze udział w wydzielaniu do mózgu, odpowiedzialnych za nastrój, neuroprzekaźników z grupy monoamin i posiada go niewielki odsetek populacji. Są oni bardziej niż inni otwarci na doświadczenia o charakterze transcendentalnym. Naukowiec jednak podkreśla, że różnica dotyczące jednej litery w kodzie genetycznym (Ci bardziej uduchowienia mają cytozynę a sceptycy adeninę) nie może decydować o całokształcie duchowości człowieka i, że prawdopodobnie człowiek posiada setki tego typu genów. Doktor szuka biologicznych źródeł tak powszechnej tendencji do wiary  w zjawiska i istoty nadprzyrodzone. Tłumaczy, że gdyby człowiek nie został wyposażony przez naturę w biologiczną zdolność do przeżyć pozazmysłowych, nie mógłby ich odczuwać.

           Oprócz genu kodującego predyspozycje do przeżyć duchowych, naukowcy odkryli powiązanie religijnych przeżyć z padaczką skroniową, chorobą ośrodkowego układu nerwowego, której istotą są napadowe zaburzenia czynności komórek mózgowych z zaburzeniami świadomości. Odkryto ponadto, że podobne reakcje wywołują pewne substancje halucynogenne. Na padaczkę skroniową powodującą obsesję na punkcie duchowości cierpieli prawdopodobnie Dostojewski, święty Paweł, Mahomet, Joanna d'Arc, święta Teresa z Avila, Proust i inni.

Badania nad tą chorobą, powodującą zmiany na płatach skroniowych, doprowadziły do odkrycia w tych płatach obszaru odpowiedzialnego za religijne doznania, czyli „modułu religijnego" w mózgu. Obszar ten odpowiedzialny jest również za poczucie więzi z Wszechświatem. W czasie przeżyć religijnych tylny płat ciemieniowy górny wykazuje osłabioną aktywność. To w płacie ciemieniowym zbierają się wszystkie informacje o ciele. Mięśnie, stawy, oczy, organ równowagi i ośrodki ruchowe wysyłają sygnały, z których w płacie ciemieniowym zestawiany jest obraz ciała. Jeśli przytłumiona jest aktywność tej części mózgu, osoba traci kontakt z własnym ciałem i postrzega siebie jako „czystego ducha", czuje jedność, ponieważ mózg generuje wtedy poczucie „ja” jako nieskończonej przestrzeni.

Do tego czasami dochodzi „głos Boga". Wiąże się to prawdopodobnie z elektrycznością w płatach skroniowych. Wrażenie takie pojawia się, gdy mowę wewnętrzną (cichy głos w naszej głowie, o którym na ogół mamy świadomość, że płynie od nas samych) błędnie przypisujemy czemuś co jest od nas niezależne. W tym procesie udział bierze pole Broca odpowiedzialne za powstawanie mowy. Złuda może się pojawić jeśli ograniczony zostaje dopływ danych sensorycznych, mający miejsce np. w czasie medytacji, czy żarliwej modlitwy.

        Jak widać biologia tłumaczy sposób w jaki fizycznie generowane są zjawiska mistyczne w mózgu człowieka. Widać tu naukowe potwierdzenie spostrzeżeń Marksa, Durkheima i Webera o tym, że religia jest iluzją. Jest ona bowiem kreowana przez nasz mózg i prawdopodobnie w dużej mierze zależy od genów. Badania wskazują, że na liczbę osób praktykujących rytuały religijne wypływa też wiek, klasa społeczna, płeć i miejsca zamieszkania.

            Jest to zjawisko uniwersalne, odgrywające ogromną rolę w życiu społecznym. Jednoczy ludzi na wspólnej modlitwie jak słusznie zauważył Durkheim, lecz jest też źródłem podziałów i wojen. Rodzaj religii wpływa też na rozwój społeczny i ekonomiczny danej grupy społecznej. W zależności czy jest to religia zbawienia o charakterze rewolucyjnym, zachęcająca do walki z grzechem czy bierne religie wschodu, karzące akceptować daną sytuacje materialną czy pozycje społeczną w jakiej się człowiek znalazł. Religie umożliwiają łatwą kontrolę społeczeństwa, usprawiedliwiają nierówności ekonomiczne i nierówny dostęp do władzy, obiecując lepsze życie po śmierci i wprowadzając różne przykazania. Można więc przypuszczać, że ich powstanie wiązało się z chęcią kontroli i władzy nad ludźmi.

        Niewątpliwie religia jest zjawiskiem, które wymaga wyjaśnienia. Niewiadomo w jakim celu powstał ośrodek wiary w mózgu i po co tak naprawdę istnieje religia. Czy jest to forma adaptacji służąca do kontaktu z Bogiem (tak jak np. zdolność widzenia głębi ponieważ świat jest trójwymiarowy). Czy jest to skutek uboczny darwinistycznego doboru naturalnego. Faktem jest, że człowiek ma potrzebę wiary, czy to w mniejszym czy większym stopniu, choćby dlatego by wyjaśnić tajemnicze zjawiska, których jeszcze nie rozumie, oraz dla poczucia bezpieczeństwa i komfortu psychicznego. Religia nie zniknie, ma zbyt wielką siłę i stanowi zbyt wiele korzyści zarówno dla przywódców jak i dla wiernych. Kształtuje osobowość jednostki a także aspiracje społeczeństwa. Tłumaczy to czego nauka jeszcze nie potrafi wyjaśnić, bowiem odpowiada na dręczące ludzkość od zawsze pytanie „dlaczego$1”.

 

I Stand Alone 


12 września 2007   Komentarze (2)
filozoficzne  
< 1 2 >
Paradiz | Blogi