marzenia czy związek z rozsądku?
Jak osiągnęłam jakiś tam wiek, mama zaczęłą rozmawiać ze mną na nowe tematy, dotyczące miłości, małżeństwa, itp... Obserwowałam ludzi, ją i siebie. Zaczęłam się zastanawiać co lepiej wybrać... Związek z rozsądku czy wieczne oczekiwania na miłość w samotności?
Zawsze byłam przekonana i chyba nadal jestem, że najwazniejsze są uczucia. Po ostatnim związku już definitywnie obiecałam sobie, że bez miłości się absolutnie z nikim znów nie zwiążę (a niestety trudno u mnie o to uczucie).
Patrząc na życie i pary małżeńskie wszędzie widać, że tej miłości nie widać! U niektórych była na początku na chwile, ale zagubiła się w monotoni życia, zastąpiły ją rozczarowania i kłótnie. Niektórzy pobrali się z rozsądku lub przymusu i jakoś im się układa (lub nie). Mają stabilizacje, dom rodzinę, żyją sobie spokojnie. Prawdziwych par, z poematów, wierszy, i innych tworów natchnionych poetów jest tak na prawdę bardzo niewiele, o ile w ogóle istnieją.
Mam przykład w domu, jak należy nie robić. No ale każdy uczy się na swoich błędach i wątpie żebym zrobiła tak jak radzi mi mama. Mimo, że widzę co z tego potem może wyniknąć...
Mama była bardzo wymagająca co do facetów. Miała mnóstwo propozycji od porządnych ludzi, z którymi mogła by sobie normalnie ułożyć życie. No ale za bardzo wybrzydzała w tym czasie jak jej koleżanki wychodziły za mąż i rodziły dzieci... Skończyły się studia, zaczęła praca, znikneli młodzi adoratorzy, pojawili się napaleni mężowie i jakieś odrzuty społeczne. A ona nadal ze swoimi idealnymi wyobrażeniami marzyła o księciu z bajki. Doszło do tego, że do dziś nie wie co znaczy być szczęśliwą przy mężczyźnie... (choć twierdzi, że na chwile było jej dobrze z moim ojcem). Teraz sobie włosy z głowy rwie, że nie została z Tadkiem, Piotrkiem, czy kimś tam innym... Teraz przyznaje racje koleżankom, które w panice na siłę łapały porządnych mężów na studiach... Teraz uważa, że czekać na miłość można, ale nie samej, a w jakimś układzie małżeńskim. Bo samej jest zbyt ciężko...
Czy miłość to mrzonka? Chwilowy proces chemiczny towarzyszący hormonom wywołującym popęd seksualny w celu reprodukcji? czy warto na nią całe życie czekać i się nie doczekać?
Bezpieczniej będzie to robić spokojnie w jakimś związku, żyć normalnie i marzyć po cichu. Może się kiedyś znajdzie, a jak nie to może się zapomni o marzeniach dzięki stabilizacji i przyzwyczajeniu.
Zastanawiam się czy nie będę kiedyś musiała schowac dumy i marzeń do kieszeni i związać się z kimś z rozsądku... Z kimś kto będzie po prostu dobrym mężem i ojcem... Obym nie znalazła się w takiej sytuacji! Niestety znając mnie wszystko na to wskazuje, bo jakoś nie potrafię się zakochać :(. Na domiar złego w mojej rodzinie sporo było takich jak moja mama i ja. Pięknych i samotnych, marzących o idealnej miłości...
Jakie to smutne...
Chciałabym znaleść się w gronie niewielu szczęśliwców, którzy odnaleźli swoją drugą połówkę i przez całe życie czują do siebie to wspaniałe uczucie. Bo czy to nie jest naszym celem?
Jak będe brała ślub, to chociaż w tym dniu chciałabym czuć szaleńczą miłość i bezgraniczne szczęście przy przyszłym mężu. Czy kiedyś zaznam czegoś tak pięknego?
Sobie i Wam wszystkim z całego serca tego życzę!
Dodaj komentarz