W poszukiwaniu własnej tożsamości
Nie ważne gdzie jestem i z kim jestem i tak nie potrafię załatać tej dziury, która jest we mnie. A co najgorsze, nie mam pojęcia czym ona jest i co jest ją w stanie załatać... Więc szukam bodźców, substytutów, osób, wrażeń, czegokolwiek... Ale nic nie działa. Ciągle jest ta pustka, ten brak, ta luka. Co z nią zrobić? Czy szukać dalej czy zaakceptować?
Przyjechałam tu nie tylko na wycieczkę naukową, ale by odnaleźć siebie, zyskać nowe doświadczenia. I po części nawet mi to wychodzi. Wiem, że nigdy nie będę już taka sama... Ale zauważam też inne rzeczy. Zaczynam dostrzegać, nie będąc pod wpływem mojego towarzystwa, co tak na prawdę mnie cieszy i widzę, że jednak na serio lubię moje rockowe klimaty, lubię się sponiewierać czasem z szalonymi ludźmi. Zauwazyłam też, że Agata ma na mnie tak silny wpływ, że działa też na odległość, jesteśmy połączone... tak długo z nią przebywałam, że nabrałam złych nawyków i to już nieodwracalne. Przykre trochę no ale cóż i tak ją kocham. Zauważyłam, że potrafię być bardzo ugodowa, empatyczna we współżyciu z innymi (współlokatorki) i że mimio to, że się staram potrzebuję swojej prywatności i swoich nawyków... W ostatnim miesiącu dość dziwnie się zachowywałam apropos samców, sama nie mogłam zrozumieć skąd się to u mnie w takim stopniu wzięło... Może to jakiś kompleks braku ojca, że potrzebuję ich w dużej ilości. Lipa, że jestem pokrzywiona pod tym względem:/. Tekst "lecę na ruska" nie był prawdziwym sformuowaniem, to tylko takie jakieś określenie stanu, który mną kierował... Tak na prawdę nic do niego nie czuję, poza podniesionym ciśnieniem jak go bez koszulki zobaczyłam;p. Tak na prawdę to nie potrzebuję seksu...nie wiem po co to robię i tak jest słabo. Tak na prawdę to nie wiem czego potrzebuję i czego pragnę. Nie wiem gdzie chcę być i z kim chcę być... Nadal szukam...