Wkurwostan i nowy samiec
Stan mnie ogarnął dziwny, który mi się nie podoba. Trochę zamieszania, trochę zagubienia, buntu, wkurwa i nieogarnięcia. Funkcjonuję ok, ale mnie to niepokoi. Z drugiej strony cieszę się, bo to przeszkoda, po wyjściu z której będę bogatsza o jakże istotne życiowe doświadczenia...a oto przecież w tym wszystkim chyba chodzi nie? Jak dobrze, że mam tą stronę! Zaglądam tu raz na jakiś czas, czytam co mi we łbie siedziało jakiś czas temu i zupełnie odmienia mi się patrzenie na to co jeszcze kilka min wcześniej chciałam tu nasmęcić...;].
Do rzeczy.. może zacznę o samcach :D. Spotykam się z jednym ostatnio :D. Tzn spotykam się z wieloma, ale z nim jakoś bardziej a może już tylko z nim... w sumie to tylko, bo jak mam się z innym umówić to mam wyrzuty sumienia :D. Może czas się zatrzymać na chwilę... Wydawało mi się, że na początku byłam tak jakby in love, po pierwszej wspólnej (niekoniecznie upojnej ;p) nocy zobojętniło się.... ale zauważam, że tęsknie za nim, więc może go jednak trochę lubię ;]. Fajny chłopak. Co ciekawe szanuję go i podziwiam, a to rzadko mi się zdarza.
Apropos mojego stanu... Czasu mam mało, zaległości mam, irytuje mnie to. Za dużo do ogarniania... W dodatku brakuje mi czasu na długi sen i słodkie lenistwo. I mojemu nowemu też (jak w sumie większości ludzi). Z racji tego zaczyna wkurwiać mnie system, bo tak nie powinno kurwa być. Żeby harować całymi dniami bez przerwy tylko po to by się ledwo utrzymać. Praca powinna być dodatkiem, powinna wystarczać na godne życie, każdy powinien mieć czas na relaks, spotkania ze znajomymi, podróże i rozwijanie swoich pasji, czy choćby poczytanie książki. Świat zapierdala coraz szybciej. Przeraża mnie to i zaczynam osobiście na własnej skórze to dostrzegać. I mi się to wybitnie nie podoba. Może pomysł z wioską w Gwatemali z zeszłego sylwestra w Holandii był dobrym pomysłem ... ;p.
A kwestia, że wszystko jest na mojej głowie i tylko na mojej jest nadal dość męcząca. Jestem z każda sprawą zupełnie sama. Więc nie mam przerw jak pracownicy etatowi... O wszystkim muszę myśleć 100% czasu. Próbuję sobie to jakoś poukładać i wiem, że wygram, ale póki co żyję w CHAOSIE. Czasem mam ochotę się z kimś podzielić moją chwilową słabością i poprosić o wsparcie, ale wtedy moja słabość pójdzie w świat i zwielokrotni się, poza tym mogę stracić w oczach tej osoby a tego bym nie chciała...I nawet zaczęłam się absurdalnie gdzieś w głębi ostatnio zastanawiać czy oby nie powrócić do słodkiego leniwego umysłostanu, w którym miałam wyimaginowanego Przyjaciela na moje skinienie dysponującego boską siłą... Pisałam kiedyś o tym, to dużo ułatwia...no ale chyba nie dam rady wrócić do tego na obecnym etapie ;]. Jeszcze jakiś czas spróbuję być twarda, pokonam jeszcze kilka przeszkód życiowo-cywilizacyjnych .... i wtedy.... NAPISZĘ KSIĄŻKĘ I ZOSTANĘ MILIONERKĄ :D. Będziecie kupować ?:P