• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

I stand Alone

Moje schizy...chyba. O ile będzie mi się tu chciało takie bzdury pisać:>

Kategorie postów

  • bzdury (11)
  • filozoficzne (20)
  • moje schizy (38)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Bez kategorii
    • Pajacyk

Kategoria

Filozoficzne, strona 4

< 1 2 3 4 5 6 7 >

Poszukiwania Duchowe

Ostatnio mam "wene" na na poszukiwania duchowe. Dawno nie miałam. Od hm liceum. Kiedyś interesowałam się psychotroniką w różnym stopniu... Od dziecka, jeszcze wewczesniej podstawówce... Nwm skąd mi się to wzięło, po prostu było... Widocznie prześwity praktyk z poprzednich wcieleń;)).
Ludzie śmiali się ze mnie jak coś na ten temat mówiłam. Że świr jestem itd. To było irytujące... ich ograniczone umysły nie widzące oczywistego... Wtedy powstało marzenie "połączyć psychotronikę z nauką, żeby ciemnota skumała". Myślałam, że to niemożliwe...pare lat później badam czynność bioelektryczną w trakcie różnych aktywnośći mózgu u ludzi, czytam na ten temat i widzę, że jest wiele osób takich jak ja, wiele dowodów naukowych. Nie doceniałam nauki, która tak szybko idzie do przodu! Bardzo mnie to cieszy. I spełniam dziecęce marzenie :).

Jednak ostatnio ta potrzeba wróciła. Poznałam (w teorii) wiele dróg, obejrzałam wiele oczami obiektywnego obserwatora, naukowca, myśliciela, analizatora. Znam metody, znam konstrukcje, znam zasady działania (oczywiście w ograniczonym stopniu;) i ciągle ucze się dalej).
Dowiedziałam za dużo, widziałam z kilku stron na raz jedna sprawę, uważałam pewne rzeczy za płytkie, bo idea jest prostsza i po co ją komplikowac.... widziałam drogi, ale nie mogłam żadną póść...
Ostatnio zrozumiałam ile tracę! Po co rozumieć, skoro nie możesz tego przeżyć?
Te najprostsze rzeczy są właśńie najtrudniejsze dlatego ludzie ubierają je w opowieści, rutuały, instrukcje... Trzeba znależć jakąś, najbardziej odpowiednią dla siebie drogę i pójść śladem upiększeń i utrudnień, bo to one wpływają na wyobraźnię i kierują umysł w stronę ciekawych dosnań i przeżyć.... Kiedyś uważałam, że to dla ludzi słabszych, którzy nie widzą oczywistego i potrzebują takich udziwnień... Nadal tak uważam, ale widze, że też się do nich (jak zdecydowana większość) zaliczam.
Ostatnio potrzeba duchowego rozwoju rośnie, myślę nawet o przewodniku duchowym...tylko gdzie taką osobę znaleźć? Dla mnie musiałaby to być na prawdę otwarta osoba, nie wierząca ślepo w jakiś nieistotny rytuał tylko potrafiąca dopasować drogę do osoby i do tego co chce/może/powinna osiągnąć... Właściwie to jestem otwatra na pójście którąś z tych dróg, nawet dziwnych, bo wiem, że może to obudzić pokłady energii i otworzyć umysł na to co do tej pory było niewidzialne.
Przez wizualizację i wyobraźnię, która jest najlepszym narzędziem do rozwoju mózgu, można wpłynąć i wytrenować pewne partie mózgu i podnieść aktywność płata skroniowo-ciemieniowo-potylicznego, na tyle, żeby świadomie kontrolować pewne czynności, co wiąże się z przeżywanie zjawisk tzw mistycznych... A w praktyce można o wiele więcej, bo oprócz mózgu jest jeszcze energia, na którą można nauczyć się wpływać...
Chciałabym zobaczyć co niewidzialne, poznać nieznane, odkryć tą energię i nauczyć się na nią wpływać....

A co do "ciemnych" ludzi, o których wspomniałam na początku. Oni nie widzą... ale mają swoją drogę, bez niewidzialnego i energii, zwykły przyziemny świat, który daje im szczęście i w nim się realizują. Ja szanuję każdego, każdą drogę, bo każda jest inna. Szkoda tylko, że nabijają się z tej drugiej części... Ale tacy zawsze będą. Kiedyś nabijali się z Kopernika i Kolumba... To co nieznane przeraża i niektórzy nie chcą tego przyjmować do wiadomości. Z resztą, jakiś Amerykanin odkrył, że duchowość i anty-duchowość generuję różnica w jednej zasadzie we wzorze pewnego genu (VMAT) (pisałam już o tym;)). ALE, OKAZAŁO SIĘ, ŻE MOŻNA ŚWIADOMOŚCIĄ WPŁYWAĆ NA GENY (Polecam wykłady amerykańskiego biologa, Bruce'a Lipton'a, prowadzi je w bardzo przystępny dla laików sposób)...

Ja staram się poznać to czego nie znam. I od strony naukowej i od strony praktycznej. Ciekawe czy znajdę przewodnika w mojej drodze....

09 lutego 2009   Dodaj komentarz
filozoficzne   magia duchowość poszukiwania  

emocje

Od czego by tu zacząć... Pustka. Brak czegoś. Stało się. Bezgraniczne szczęście nie trwa wiecznie. Ale to tylko chwilowa dysfunkcja. Potrzebuje tego widocznie. Dzięki temu odczuwam potrzebę duchowości i refleksji..mimo wszystko.
Mam wolne, zdałam egzaminy. Nudzę się. To u mnie na prawde nienormalne. Ja nigdy się nie nudzę. A jednak... No i czuję ten brak. Nie jakiś konkretny, ale świdruje mi dziurę w brzuchu. I jedyne na co mam teraz ochote to napić się dobrej whisky albo martini z lodem i cytryną. No powodzenia - mam tylko lód i cytrynę ;).

Jutro wielki dzień (w moim mniemaniu każdy jest wielki, codziennie to powtarzam. A dlaczego jest wielki? Bo to kolejny dzień;)). Ale jutrzejszy na prawdę jest wyjątkowy. Przynajmniej tak sobie wkręcam od jakiegoś czasu. Dobrze, oczekiwanie jest miłe, bardzo miłe. Milsze niż sam cel. To czekanie daje nam właśnie najwięcej radości, nauczyłam się nim cieszyć, nawet jeśli cel nie nadchodzi. A co do jutra... no niby wlentynki. Chcę je uczcić. Kupię martini bianko, moje ulubione czekoladki, czerwone róże, zapale świece i kadzidło, włączę ulubioną muzykę, ubiorę się ładnie i będę się cieszyć swoim towarzystwem. Będę się cieszyć sama dla siebie. Dam sobie tyle przyjemności :). Myśl o tym jest bardzo podniecająca ;).
Nie wiem dlaczego, ale większość ludzi nie rozumie jak można być szczęśliwym samemu... A ja wiem, że do szczęścia nic i nikt nie jest Nam potrzebny, bo to tylko stan umysłu i tylko My możemy być bądź nie być szczęśliwi nikt poza Nami na to nie ma wpływu...

A co z moim brakiem? Postaram się go zlokalizować i uzupełnić. Od jutra zaczynam działać. Nie. Zaczynam działać od teraz.
Uśmiech numer 2 i do dzieła. Ide po to martini ;)
Miłych Walentynek wszystkim życzę ;)
13 lutego 2008   Dodaj komentarz
filozoficzne   moje schizy  

Recepta na szczęście

"Powielanie szczęścia" - wrażenia z pierwszych kroków wcielania w życie nowej metody :).
Szczęście to stan umysłu. Sami je generujemy i zależy tyko i wyłącznie od nas, od nikogo więcej. Można być szczęśliwym na przysłowiowej kupce gnoju lub nieszczęśliwym na kupce złota;). Moja zasada, na ciągłe szczęście to przede wszystkim: cieszyć się z rzeczy błahych, cieszyć się z czegokolwiek. I generować miłe sytuacje..
Ludzie szukają do szczęścia nie wiadomo jakich powodów, które zazwyczaj nie nadchodzą... Z ubraniem pięknej sukienki czy butów czekają na "specjalne okazje", które często także nie nadchodzą. W końcu taka delikwentka do sukienki się nie mieści i z żalem oddaje ją albo upycha w kącie na strychu. Trzeba sprawiać sobie przyjemność zawsze kiedy jest na to okazja. Ubierz sobie ta sukienkę, zrób ładny makijaż, kup najdroższe czekoladki (czy co tam lubisz na co zwykle żałujesz) poczuj się pięknie sama dla siebie, w domu :). To tez może być przyjemne ;).
Kolejna sprawa.. Kto powiedział, że facet musi Ci kupić kwiaty? Faceci to w większości zakały, którzy (po okresie tzw zlotów) nie pomyślą o tak "błahej i nieistotnej" sprawie (bez urazy;), zdarzają się oczywiście wyjątki). Sama kup sobie kwiaty i się nimi ciesz:).
Nie masz humoru? Bzdura. Zobacz na niebo, o słońce świeci, jak pięknie :). Uśmiechasz się, jest piękny dzień trzeba się cieszyć :). Pada? Hm, znajdź inny powód do radości. Jesteś zdrowa/zdrowy. To dopiero jest super powód i zawsze sie sprawdza...no chyba, że umierasz..
Coś się nie powiodło? Trudno, masz nauczkę na przyszłość jak nie postępować albo jak omijać takie sytuacje. Jakieś nieszczęście? Spójrz na to z innej strony.. może gdzieś indziej lepiej na tym wyjdziesz, bo gdzieś czeka na Ciebie lepsza opcja.. może tak właśnie miało być.
Moja dewiza: zawsze w każdej sytuacji szukać dobrych stron. Sprawdza się w 100%.
Z małego szczęścia robi się większe i większe..takie dodatnie sprzężenie zwrotne:). Prowadzi do tzw "bezgranicznego szczęścia" radości samej w sobie, zupełnie bez powodu. To niezwykłe uczucie :).
Tak było do tej pory. Ale ostatnio wymyśliłam coś nowego i skutecznie wdrażam to w życie. Przeżywanie odczuć dogłębnie. Zwielokrotnia przyjemność płynącą z małych radości czy odczuć samych w sobie. Negatywne odczucia ostatnio dla mnie przestały istnieć. Są, ale są obojętne, płyną jakby obok bez emocji. Jest za to delektowanie się odczuciami. Wchodzenie w delikatną eteryczną sferę, jakby autogenerowanie neuroprzekaźników tj dopamina, serotonina, endorfiny, adrenalina..(odpowiedzialnych za odczuwanie przyjemności;))
Jeszcze jedna ważna kwestia. Mówimy "straciłam coś", najczęściej "go". Takie myślenie daje niepokój, smutek i żal. Nie możesz nikogo/niczego stracić bo to nie należy do Ciebie. Jesteś tylko tego/kogoś chwilowym użytkownikiem. W tym wypadku należy się cieszyć wspólnymi chwilami, jakby to były ostatnie chwile, każda chwila jest darowana, należy być z niej wdzięcznym. Wtedy "strata" nie będzie aż tak bolesna. (no oprócz rodziny, bo strata kogoś z rodziny boli bardzo mimo wszystko...).
Długotrwałe myślenie w ten sposób daje długoterminowe efekty, nawet w przypadku silnego bólu psychicznego - szybciej podnosisz się z dołka. Znajdź dobre strony i się na nich skup. Nie ma sensu się użalać nad sobą... Problem jest jedynie w tym, że ludzie lubią się nad sobą użalać i chcą żeby inni też to robili. Jeszcze nie doszłam do tego dlaczego chcemy cierpieć. W każdym razie cierpienie i ból jest niezbędne do rozwoju i należy je przyjąć jako normalna kolej rzeczy. Co nie znaczy żeby się w nim taplać, szybko czerpać naukę i wychodzić z powrotem do szczęśliwego świata szczęścia:).
To taka moja wizja, wypracowana od kilku lat:). Zachęcam do skorzystania z mojej metody "powielania szczęścia". Satysfakcja gwarantowana ^^.

Pozdrawiam

I Stand Alone
01 grudnia 2007   Dodaj komentarz
filozoficzne   moje schizy  
< 1 2 3 4 5 6 7 >
Paradiz | Blogi