Spontaniczna refleksja o niczym i wszystkim...
Tak sobie myślę... fuck it all. Skoro siła wyższa chcę żebym się cieszyła to będę się cieszyć. Damn. Mam gorączkę :P. Byłam na kilku wycieczkach i poziom euforii przekroczył widocznie jakiś pułap bo opadlam z sił... I Kirill mnie znów wkurzył :/
Cieszy mnie koksowanie, serio lubię budować mięśnie (tylko lipa, że tłuszcz nie schodzi), i szkoda, że nie idzie w parze z alkoholem bo to też mnie cieszy i plażowanie mnie cieszy. Lubię rock. I ładnie wyglądać. Lubię i już, może jestem próżna, ale co w tym złego. I autem jeździć lubię, ładnym autem sportowym. Co nie idzie w parze z włochami bo moje już od dawna ładne nie jest... I tworzyć piękno lubię, ale nie jestem pewna czy to ma być moja życiowa droga, tzn PA... i nie jestem pewna co do Oriflame ani do nauki... W ogóle jestem trochę zagubiona bo wiem, że gdzieś muszę iść ale nwm gdzie... Wiem, że mam słuchać intuicji by się całkowicie obudzić, ale nie wiem jak i co do końca powinnam robić. Wiem, że powinnam cieszyć się życiem i robić co lubię zamiast szukać jego sensu, ale skoro tu też nwm to mam dylemat :P. Chociaż jestem już dość daleko w przebudzeniu chyba... to ciągle coś... I bywam często zagubiona...
Chyba dojrzałam już do poznania odpowiedniej osoby. Tego jedynego, co byśmy się nawzajem rozumieli, kochali uzupełniali i rozwijali... Taki tylko dla mnie...
Nie umiem się odnaleźć w grupie. Czy to dobrze czy źle? Tracę za dużo energii na rozkminy i jakieś relacje społeczne, które sobie najprawdopodobniej urajam... A może odczuwam, bo wrażliwa jestem... Fak, znów nie wiem. Za bardzo i za często nie wiem. A chciałabym wiedzieć.
Heh, nawet nie wiem co napisać, tak jestem zamotana w niewiedzy o co mi właściwie chodzi :P
Dodaj komentarz