dokąd płynąć...
Od powrotu z Holandii mega dobrze się czułam. Nie wiem czemu, bo sama wycieczka była dziwna... W każdym razie ogarnął mnie silny wewnętrzny spokój i radość, trwało to jakiś tydzień... Znów jest neutralnie i lekko się wewnętrznie spinam... Szkoda, że nie umiem utrzymywać takich stanów na dłużej.
Słucham ostatnio run. Taka głpota, zadaje pytanie i jak jest odwrócona karta to odp brzmi "nie" prosta "tak"... No i ich słucham i zdaje się wychodzić mi to na dobre. Dziś zapytałam czy w ciągu najbliższych miesięcy będzie mi dane doświadczyćczegoś większego, oświecenie, przebudzenie, whatever... mówią, że nie :/. Więc chyba nie ma sensu brać się za substancje, które posiadam, skoro nic z tego ma nie wyjść... Jak w Amsterdamie. Nieprzygotowana w nieodpowiednim czasie, miejscu i nastawieniu jadłam grzyby, które zupełnie nic mi nie dały poza kilkoma znikomymi wrażeniami ruchu na suficie...
Chciałabym mieć jakieś jasne wskazówki, przewodnika jakiegoś duchowego może.... Ciągle szukam, ale moje szukanie jest jak pływanie na oślep w oceanie. Nie mam pojęcia za co się chwycić od czego zacząć i nawet nie wiem co chcę osiągnąć... Nie wiem czego szukam, ale całe życie tego szukam....Czuję, że jest blisko. Ja staję się lepsza, bardziej świadoma, silniejsza, otwarta... Podoba mi się to. Ale to ciągle za mało. Jak dość tam dokąd ciągnie mnie od kiedy pamiętam niewiedząc co i gdzie to jest... ???
PS. Od kiedy się przeprowadziłam jest o niebo lepiej. Jestem wolna, szczęśliwa, mogę realizować siebie na prawdę i w pełni. Co prawda lepiej by było jakbym nie miała żadnych współlokatorów (którzy zakręcają co chwilę ogrzewanie), ale i tak ich w sumie prawie nie ma, więc nie ma krzywdy ;).
Sądzę, że nauczyłam się bądź uczę się selekcjonować znajomych... To ma związek z moją rosnącą siłą i samoświadomością... Nice.
Dodaj komentarz